No dobra może nie koniecznie teraz, jednak kilka razy w życiu mi się przydarzyło, może nawet więcej niż trzy. Ale nie o tym, w związku z tym, że pisać mam o wszystkim co mnie fascynuje, nie może w żadnym przypadku zabraknąć świata filmowego.
W związku z tym, chciałabym Wam polecić hiszpańską wersję filmu "Trzy metry nad niebem". Niby romansidło, ale naprawdę wyjątkowe. Płakałam jak głupia, chociaż jestem z gatunku który z reguły na filmach nie roni łez! Film oczywiście troszkę przekoloryzowany, ale dosadnie romantyczny i dający mocno do myślenia. Naprawdę serdecznie polecam, nawet mój kochany Z. dał się wciągnąć i obejrzał ze mną za równo pierwszą część jak i drugą.
Mario Casas - kocham go, ale nie tylko pod względem filmu "3 metry nad niebem" <3
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga ;)